Strony

wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 1




Aktualnie wychodzę z klasy po najnudniejszej lekcji świata - przynajmniej ja tak sądzę.
Nienawidzę francuskiego.
Szłam przez korytarz omijając kilka innych pustych klas. Nigdzie nie widziałam mojej przyjaciółki.
Poszłam do szatni przebrałam się i wyszłam na plac przed szkołą.
Zauważyłam że jedna ławka jest wolna, więc zaczęłam kierować się w jej stronę aby usiąść.
Gdy już byłam blisko. Poczułam że ktoś łapie mnie za ramiona i krzyczy do ucha.
- Bo!!
- Ja pierdole!- rzuciłam podskakując w miejscu, odwróciłam się. Był to mój chłopak- Zack! Przestraszyłam się.
- Yy no właśnie o to mi chodziło- powiedział i uśmiechnął się
- Czemu cię nie było na lekcji?
- Bo jak wiesz nie przepadam tak jak ty za francuskim. No i puszczałem chmurę z John'em. Przedwakacyjne wagary kotku.
- Oo szkoda by było jakby się rodzice dowiedzieli że ich syneczek pali.
- Wredna jesteś.
- W przypadku mojego brata? Bardzo..Nie widziałeś czasem Kate?
- Ostatnio widziałem ją jak wchodziła do biblioteki.
- What?! Do biblioteki? Ona w ogóle wie co to jest?
- Najwidoczniej
- Dobra biorę Johna i spadamy do domu. Narazie! Widzimy się na zakończeniu- dałam mu buziaka w policzek
- Ok no to cześć
Zawołałam mojego brata i szliśmy do domu. On ogólnie zadawał czasami głupie pytania. Ale to już przerosło jego pomysły.
- Zack cię już przeleciał?
- Co to w ogóle za pytanie?
- Odpowiadasz mi na pytanie pytaniem. Bez sensu... Nie nic tak się pytam.
- Jeśli chcesz poćwiczyć. To nie ma sprawy, chętnie pojadę z tobą do sexshopu kupimy ci laleczkę- Rzuciłam... Yeah! Mistrz ciętej riposty!
- Nie! Jezu jaka ty jesteś dojebana.
- Tak samo jak ty. I nie bluźnij gówniarzu
- Jestem od ciebie o 3 minuty młodszy.. Serio?
- Dla mnie masz 10 lat a nie 16.
- A jednak
Doszliśmy do domu. Otworzyliśmy brame, i weszliśmy na podwórko.
- Ja będę pierwszy
- Po moim trupie
Zaczęliśmy się ścigać do drzwi. Oczywiście obydwoje byliśmy pierwsi przy tym zderzając się głowami.
- Masz twardy łeb- powiedziałam trzymając się za głowę.
To ty masz. Dobra wchodź.
Weszliśmy do środka i zdjęliśmy buty
- Cześć mamo, cześć tato!- wykrzyczeliśmy mając zamiar pójść na górę
- Cześć, cześć Kenny pozwól
- Biegne!
- Oj będzie opieprz- dodał po cichu John.
Poszłam do salonu gdzie na kanapie siedziała mama i tata. Ja usiadłam na przeciwko nich i rzuciłam.
- Słucham...
- Ty mów Jeremy- powiedziała matka do ojca
- Dobrze więc tak. Doszły nas słuchy że chodzisz z Zackiem Rogersem.
- No tak i co?
- To nie jest odpowiedni chłopak dla ciebie.
- Niby dlaczego?
- Kennedy, córciu on sprzedaje narkotyki - dodała moja rodzicielka
-On nie sprzedaje żadnych narkotyków. Ani nawet nie bierze. Wrobili go, ta sprawa się już wyjaśniła  jest niewinny. O tym nie wiedzieliście?
- No nie... Ale i tak jest jakiś podejrzany nawet z wyglądu.
- Że ubiera się na czarno? Boże jacy wy jesteście- zatrzymałam się żeby tylko nie zabluźnić.
- I tak masz się z nim nie spotykać. na nowy rok szkolny do liceum pójdziesz do  szkoły z internatem.
- Szkoły z internatem? Proszę was!
- Nie i to jest już postanowione i jesteś tam zapisana. Koniec dyskusji do pokoju!
Boże naprawdę taką afere robią z tego powodu.. Poszłam do swojego pokoju i zadzwoniłam do Zacka.
Chłopak odebrał ale słychać było tylko szelesty i pukania. Może się z kimś pieprzył? Szybko odwiałam tą myśl od siebie. W tle było słychać:
- Cameron oddaj telefon- mówił do swojego 2 letniego brata
- Nje nje nje- ledwo co wymawiał
- Tak, tak tak chcesz żebym przez ciebie stracił dziewczynę? Bo ja nie.
- Nje
- No to oddaj
- Nje, nje.
- Kto cie tego kurwa nauczył?
- Criśtina
- Całkiem prawdopodobne. Oddaj bo wszystkie cukierki moje!
-Dobla
Chłopak wziął telefon.
- No siema, sorka brat mi wziął telefon.
- Słyszałam
- Co tam?
- Mógłbyś przyjść do mnie? Musimy pogadać.
- No nie za bardzo jestem z małym sam. I raczej go nie zostawie. Ty wpadnij do mnie.
- No okej jakoś się wyrwę.
Rozłączyłam się, przebrałam i poprawiłam makijaż. Mój pokój był na górze ale kiedyś zamontowałam sobie taką małą drabinkę którą łatwo mogłam zejść na dół. tak też zrobiłam, cicho zamknęłam bramę i poszłam do Zacka który  mieszkał ulice dalej. Zadzwoniłam dzwonkiem a po chwili otworzył mi, trzymając Camerona na rękach.
- Wchodź.
Weszłam zdjęłam buty i poszłam za chłopakiem do jego pokoju.
- Rozgość się a ja pójde położyć młodego, będziemy sami.
Po dziesięciu minutach wrócił.
- Szczęście że mały szybko zasypia- zamknął drzwi, usiadł obok mnie i zaczęliśmy się całować. Kiedy przestaliśmy chłopak spojrzał mi w oczy i  uśmiechnął się.
- A więc. O czym mamy gadać?
- Bo Zack wiesz że cię kocham. Ale moi rodzice nie chcą żebym się z tobą spotykała.
- Czemu?
- Mówią że jesteś gangsterem i sprowadzisz mnie na złą droge.
- To olej ich. No chyba że ty też tak myślisz.
- Nie no coś ty. Będę się z tobą spotykać choćby mnie mieli nawet do łóżka przywiązać. Tylko że posyłają mnie do szkoły z internatem.
- On pokrył twarz dłońmi - Trudno. Ale ja będę sie starał z tobą spotykać jeśli będzie taka możliwość.
- Kochany Jesteś. Musze iść bo starzy się chyba kapnęli że mnie nie ma. Cześć.
- Narazie!
Wróciłam do domu tą samą drogą. Gdy tylko weszłam zobaczyłam rodziców siedzących na moim łóżku.
- Gdzie byłaś?
- Nie wasz interes.
- Nie, bo nasz! Gadaj gdzie byłaś bo odetniemy ci internet.
- Dobra. Byłam u Rogersa.
- Chyba coś mówiliśmy.
- Ja i tak się będę z nim spotykać.
- Ehh zróbmy tak, przez całe wakacje możesz się z nim widywać. Ale w szkole broń cie panie boże żebyś  gdzieś wychodziła.
- Okej - przewróciłam oczami i walnęłam się na łóżko kiedy oni wyszli z pokoju.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz